Czy gromadzę zapasy?
Kiedy zaczęłam przeglądać moje zapasy kosmetyczne, stwierdziłam że nie mam jeszcze wszystkiego co chciałabym mieć.
W szafce jednak przewalają się butelki, słoiczki, tubki. Wrzuciłam więc foto na Instagram a tam komentarz : sporo tego...
Pretekst by znów coś kupić
Analizuje ciągle stan mojej cery, włosów itd. i widzę, że tego nie mam , tamtego, przydało by się zadbać w końcu o należyty makijaż, aby podobać się sobie. Poczuć się kobietą zadbaną.
W końcu nowy sezon, nowe kolory, przecież nie będę chodzić w pastelach itp.
Oj ta szminka mi już nie służy, więc muszę kupić nową. Nie lubię, gdy mi coś tak wysusza usta.
Włosy znów się przyzwyczaiły do tego szamponu, a po odżywce nie widzę efektów.
Paznokcie mi się rozdwajają, przydała by się jakaś nowa odżywka.
Chyba mam rozstępy, co z tym zrobić ? Może jaki balsam na rozstępy pomoże? Bo z czekolady to ja nie zrezygnuje.
Skóra pięt jest twarda, potrzebny nowy krem , i to zaraz, bo stary już nie działa.
Jaki śliczny bronzer ma ta dziewczyna, muszę go mieć ...
Powody do zakupów mnożą się jak grzyby po deszczu. Lista się wydłuża, gdy wchodzą nowości, których pragnę ponad wszystko, dlatego m.in. rzadko kupuje drugi raz ten sam krem (ale nie ma reguły, czasem coś wyjątkowo mi pasuje) bo uwielbiam nowe rzeczy.
Czy to naprawdę mnie uszczęśliwia?
Czy kupując kolejny kosmetyk myślę o tym, że na świecie ludzie nie mają co jeść i gdzie mieszkać?Psy w schroniskach są zaniedbane, czekają na pomocną dłoń? A na świecie wojny zbierają swoje żniwo?
No dobra, żyje tu i teraz, korzystam z życia, mam do tego prawo. Ale czy przez moje codzienne wybory nie jestem egoistą? Ktoś może powiedzieć, po co szukać sobie problemu, trzeba się cieszyć życiem, bo trwa krótko. Jeśli zrezygnuje z tej szminki, to przecież nie zatrzyma to wojen na świecie. A jak kupie, przynajmniej humor będę miała dobry. Gdy szminka okaże się strzałem w dziesiątkę, będzie o jedną szczęśliwą osobę na świecie więcej.
Rozsądek przy zakupach
Jednak, nie raz w chwili refleksji, dochodziłam do wniosku ile pożytecznych rzeczy bym miała, gdyby nie te błahostki kosmetyczne. Zakupione w chwili słabości, złego humoru, chęci odreagowania stresu, czy po prostu z nudów. Takie zakupy są najgorsze. Bo zazwyczaj dana rzecz cieszy tylko krótką chwilę, a później zalega na półce przekładana z kąta w kąt.
Staram się z tym walczyć, pewnym rozwiązaniem jest tworzenie listy zakupów, dłuższe zastanawianie się nad tym, czy naprawdę tego mi potrzeba, czy skład jest dla mnie odpowiedni i czy chce przepłacać np. kupując znaną markę?
Czy blogerki są uzależnione od kosmetyków ?
Myślę, że jesteśmy niejako narażone na pewnego rodzaju przymus. Wystawiane na ciągłe pokusy, bo siedzimy w tym po uszy, czyż nie? Chcemy pochwalić się czymś nowym, lepszym.
Być może oceniam sprawę pochopnie, tylko na własnym przykładzie. Lecz nie mogę oprzeć się temu wrażeniu, kiedy wchodzę na niektóre blogi.
Napiszcie co o tym myślicie, czy czujecie się uzależnione, zmuszone do zakupów?