AA Wings of color, czy warto ? Tusz do rzęs i puder w kompakcie


Kosmetyki kolorowe AA Wings of Color widuje w szafach z kolorówką w Rossmann. Zainteresowały mnie, ponieważ są polskiej produkcji i na pierwszy rzut oka ich składy wydają się całkiem ok. Oczywiście nie są naturalne, ale mimo to warto zawiesić na nich oko nieco dłużej.
W mojej kosmetyczce obecnie mam dwa z nich: Puder do twarzy oraz Tusz do rzęs:


AA Wings of Color, Magic Curl, Tusz podkręcający


Obietnice wydłużenia, podkręcenia i pielęgnacji rzęs. Taliowana, silikonowa szczoteczka. Specjalna formuła tuszu z kompleksem pielęgnacyjnym, zawiera D-pantenol. Wysoka przyczepność do końcówek rzęs ma zapewnić trwały efekt. Intensywny kolor, bez rozmazywania i kruszenia się.

Szczoteczka tuszu AA Wings jest łatwa w obsłudze, szczupła, dopasowana do rzęs. Tusz nie za mokry, nie za suchy, nie rozmazuje się w trakcie aplikacji.  Trwałość bardzo dobra, wytrzymuje moje drzemki popołudniowe, a to już coś. Na basenie jeszcze nie testowałam, jednak nie jestem aż tak zdesperowana, aby tam chodzić z makijażem. Jestem zadowolona z tego, że tusz nie podrażnia, nie osypuje się,  nie marze, a w tych kwestiach zawsze mam duże wymagania. Demakijaż jest bezproblemowy, tusz łatwo zmyć nawet wodą i żelem.

Dostępność: m.in. Rossmann, sklep internetowy.
10 ml/ ok. 20 zł

Skład: Aqua, CI 77499, Stearic Acid, Polyurethane-35, Polyamide-8, Triacontanyl PVP, Tribehenin, Propylene Glycol, Nylon-6/12, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Hydrogenated Vegetable Oil, Trimethylsiloxyphenyl Dimethicone, Polyimide-1, Caprylyl Glycol, Paraffin, Potassium Hydroxide, Phenoxyethanol, Acacia Senegal Gum, Panthenol, Hexylene Glycol, Xanthan Gum, Sodium PCA, Hydrogenated Microcrystalline Wax, Sodium Lactate, Hydroxyethylcellulose, Arginine, Aspartic Acid, PCA, Palmitic Acid, Glycine, Alanine, Serine, Valine, Isoleucine, Proline, Threonine, Phenylalanine, Histidine.



Jedna warstwa tuszu, malowane na szybko, bez użycia grzebyka:




AA Wings of Color, Silky Smooth Compact Powder, Jedwabisty Puder do twarzy
odcień nr 94



Producent oferuje nam jedwabisty puder na bazie minerałów, z dodatkiem ekstraktu z owoców acai. Kosmetyk ma być lekki, wydajny, dobrze kryć, dając przy tym matowy efekt. A suche partie cery zostaną nawilżone.  Mój  odcień to najciemniejszy 94 Riviera.
Są też obietnice efektu pół transparentnego oraz dopasowania do kolorytu cery. Przy tym maskowanie drobnych niedoskonałości, przebarwień. Zalecany do każdego typu cery, nawet wrażliwej, skłonnej do naczynek krwionośnych, suchej, wrażliwej. Można stosować na podkład, jako utrwalenie makijażu, lub samodzielnie. Nie powinien zatykać porów i powodować zaskórników, czyli teoretycznie do trądzikowej cery też odpowiedni.

Opakowanie to elegancka puderniczka z lusterkiem, w sam raz do torebki. Wydaje się bardzo trwałe i solidne a lusterko to duża zaleta. Dołączona gąbeczka ma ułatwiać aplikację, choć ja osobiście wolę aplikować puder pędzlem. Bez trudu nabiera się go kabuki Lily Lolo, puder nie jest twardy. Konsystencje faktycznie ma jedwabistą, miałką i taką troszkę wilgotną. W trakcie aplikacji nie pyli i nie osypuje się. Puder daje przezroczysty efekt i w rzeczywistości nie kryje zbyt mocno. Odcień który wybrałam okazał się dla mnie zbyt ciemny, jednak puder stosowany do wykończenia makijażu, na policzki, czoło i czubek nosa nie odcina się od naturalnego kolorytu skóry. Daje długotrwały, matowy efekt, cera się nie świeci i nie jest nadmiernie obciążona. Składu nie oceniam ani negatywnie, ani pozytywnie. Puder stosowany sporadycznie, gdyż nie wykonuje codziennie pełnego makijażu.

Dostępność Rossmann
8,5 gram/ 35 zł



Skład:Talc, Mica, Synthetic Fluorphlogopite, Nylon-12, Magnesium Myristate, Octyldodecyl Stearoyl Stearate, Diisostearyl Malate, Methyl Methacrylate Crosspolymer, Kaolin, Hydrogenated Polyisobutene, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, CI 77492, CI 77491, Dimethicone, Hexylene Glycol, CI 77499, Sapphire Powder, Tourmaline, Euterpe Oleracea Fruit Oil, Silica, Tocopherol.





Uważam, że kosmetyki AA Wings od Color są warte wypróbowania. Mają atrakcyjne ceny i dobrą dostępność. Tusz nie podrażnił mnie, pomimo, że mam wrażliwe oczy. Puder choć okazał się zbyt ciemny znajduje zastosowanie w moim makijażu.

Komentarze

  1. O chyba skusze się na tusz bo szukam jakiegoś nowego do testowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie przepadam za pudrami w kamieniu i tak naprawdę to nawet nigdy nie miałam swojego:P
    Podkład u mnie zdecydowanie wystarcza, czasem matuję dodatkowo buzię mineralnym sypkim.
    zapraszam na najnowszy wpis - współpraca!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też wolę mineralne kosmetyki, ale ciężko jest spotkać taki puder w kamieniu nadający się do torebki.

      Usuń
  3. tusz wydaje się być fajny, bardzo ładny efekt na rzęsach

    OdpowiedzUsuń
  4. Tusz ma taką szczoteczkę jakie lubię, z chęcią kiedyś spróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio jak byłam w Rossmannie to przeglądałam produkty AA, ale jeszcze tym razem się nie skusiłam, może kolejnym :)
    Nie miałam tego tuszu ani pudru :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ten puder na zdjęciu wygląda jak bronzer troche :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa jestem jak by się spisał na moich marnych rzęsach :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nie mam przekonania do marki AA. Talc na pierwszym miejscu w składzie pudru od razu go dyskfwalifikuje za to tusz wygląda całkiem nieźle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy Talk jest taki zły, są różne co do niego badania naukowe

      Usuń
  9. Efekt tuszu na rzęsach naprawdę mnie oczarował ! Będę miała go na uwadze bo i taką szczoteczkę bardzo lubię:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, tusz zdecydowanie robi co ma robić, pięknie podkręca!

      Usuń
  10. tusz prezentuje się super, ale nadal nie jestem przekonana do tych kosmetyków ;/

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo chętnie przetestowałabym te KOSMETYKI na sobie - wydają się być na prawdę interesujące :)

    OdpowiedzUsuń
  12. tusz bardzo ładnie rozdzielił rzęsy, fajna szczotka

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @retromama.blog

Copyright © Retromama.blog