Vita Liberata pHenomenal Tan Mousse Samoopalająca pianka / odcień Medium

Hej, co prawda pogoda sprawiła nam psikusa i zupełnie nie zachęca do lżejszego ubioru, ale dla poprawy samopoczucia warto nadać swojemu ciału  atrakcyjny, brązowo-złocisty wygląd już teraz, a nie czekać na łaskawe słońce. 
Samoopalacze, balsamy brązujące, używacie czy nie ? Ja dałam się skusić po wielu latach i wcale nie żałuję: Vita Liberata pHenomenal Tan Mousse Samoopalająca pianka / odcień Medium.




Przyznaje, gdyby nie możliwość przetestowania tych produktów w ramach współpracy, nigdy bym nie skusiła się na powrót do tej formy "opalania".
Samoopalacze zawsze kojarzyły mi się źle. Dlatego, że te parę lat wcześniej stosowane po prostu mi śmierdziały.  Nie umiałam się nimi posługiwać, zazwyczaj miałam  na skórze plamy, zacieki, kolor opalenizny był sztuczny - pomarańczowy, a moja naturalna opalenizna zawsze jest brązowa.  Poza tym nie były też zbyt trwale i trzeba się nimi było smarować codziennie. Oj do takiej formy samoopalacza to już nigdy nie wrócę.  Całe szczęście obecnie oferowane produkty są już na znacznie wyższym poziomie.

Informacje z ulotki i opakowania Vita Liberata Tan Mousse




Zestaw Pianka + Rękawica - idealny do bezproblemowej aplikacji produktu
Od razu spodobała mi się ta  forma pianki, plus zastosowanie aplikacji rękawicą. Zero problemów z nałożeniem produktu, bez obaw o zabrudzenie dłoni.

Instrukcja zastosowania produktu za pomocą rękawicy, chyba prościej się już nie da.

Jak wygląda pianka Samoopalająca Vita Liberata po wyciśnięciu na rękawicę:


Jak widać jest puszysta, w kolorze kakaowego brązu, bez ciepłych tonów. Zapach delikatny, miły dla nosa,  wcale nie przypomina dawnych samoopalaczy. Produkt po rozprowadzeniu na skórze przyjmuje lekką, wodnistą konsystencję, bez żadnych tłuszczowych formuł. Wchłania się natychmiastowo, dając odczucie nawilżonej, ale i matowej skóry. Po 5 minutach założyłam ubranie. Cały zabieg trwa szybko i jest przyjemny. Oczywiście trzeba pamiętać o wykonaniu peelingu dzień wcześniej i nie nakładać żadnych produktów nawilżających.

Jest to produkt barwiony, ale nie zauważyłam aby brudził odzież. Jednak białych ubrań bym się obawiała zakładać, z uwagi na powyższe. Lekki  kolor opalenizny uzyskujemy od razu po nałożeniu produktu Vita Liberata, tym samym łatwiej jest dostrzec ewentualne smugi. Zgodnie z instrukcją nadmiar produktu z kolan, łokci można zebrać za pomocą wilgotnej ściereczki.  Odcień medium zapewnia efekt lekkiej opalenizny. Jednak początkowy kolor jest trochę blady, jak na moją karnację. Mogłam wybrać odcień ciemniejszy,  trochę się obawiałam tej sztucznej opalenizny , jak widać nie potrzebnie. Ponowna aplikacja pozwala pogłębić odcień opalenizny i uzyskać odcień ciemniejszy.

Właściwy kolor opalenizny uzyskałam po 12 godzinach, kiedy samoopalacz zaczął reagować na skórze. W tym czasie dało się wyczuć lekki zapach produktu, nie był on tak uciążliwy, właściwie to  był nawet przyjemny.   Opalenizna nadal nie była pomarańczowa i przypominała tą pierwszą opaleniznę, jaką zazwyczaj udaje mi się uzyskać za pomocą słońca.
Efekty (kolor trochę za ciepło wyszedł, ale tak robi mój aparat).

Jestem na TAK:
- za brak typowego smrodu
-  za naturalny odcień
- za rękawicę ułatwiającą aplikację
- za suche wykończenie i brak zabrudzeń
-  za równomierny i naturalny kolor
-  za lekkie nawilżenie i efekt aksamitnej skóry
-  za brak podrażnień/ nie wysusza
-  za skład z dużą ilością ekstraktów roślinnych

Na NIE:
- liczyłam, że opalenizna będzie trochę bardziej intensywna


Gdzie kupić? Sephora
125 ml/ 169 zł - pianka
29 zł - rękawica



Komentarze

  1. Tez go mam i muszę w końcu użyć :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile to kosztuje ? w życiu nie kupię ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest produkt kierowany dla klientów Sephora. Tam wszystko jest drogie.

      Usuń
  3. Jak dla mnie po 12h wyglądana pomarańcz, no ale jak widać działa! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam że taki nie jest . Zdjęcie w słońcu wyszło cieplej .

      Usuń
  4. Ale ładnie się nią opaliłaś! Gdzie można takie cudeńko nabyć?

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, nie zauważyłam info na końcu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne wygląda efekt jednak wolę naturalne opalanie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda ciekawie, chociaż trochę wysoka cena. Miałam kiedyś samoopalacz w piance innej marki, niestety bardzo smużył. Pewnie w tym przypadku, problem rozwiązuje rękawica :)
    Jeśli masz ochotę, zapraszam do mnie na rozdanie z paletką Zoeby Naturally Yours :)

    OdpowiedzUsuń
  8. o super rzecz :) właśnie niedługo wybieram się na wesele i chciałabym nabrać trochę ładniejszej karnacji. :) fajna recenzja :)
    Zapraszam na: Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  9. efekt jest rewelacyjny. ja cały czas biję się z myślami czy kupić ten samoopalacz . od kilku lat używam w sezonie letnim rajstop w sprayu sally hansen. są zdecydowanie tańsze ale wiadomo, że trzeba je zmyć po całym dniu. w tym roku dostałam podwyżkę więc może zobię sobie taki prezent.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie używam tego typu produktów, ponieważ z natury mam ciemną karnacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam ich dwa produkty do opalania twarzy i jestem zachwycona-nie dość, że opalają to jeszcze nawilżają:)

    OdpowiedzUsuń
  12. ja nie jestem przekonana do samoopalaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja tam uwielbiam wszelkiego rodzaju samoopalacze [ te sprawdzone i zaufane, bo wiem, ze niektore firmy maja paskunde kolory np. L'OREAL] oraz balsamy brazujace na wiosen i lato! Nie opalam sie, na solare nie chodze, a koloru tez sie chce troche na ciele. Robie tez opalanie natryskowe, ktore wg mnie jest najszybsza i najwygodniejsza forme na naturalna opalenizne bez smug.
    Widze, ze Twoj daje subtelny i w miare naturalny efekt

    OdpowiedzUsuń
  14. nawet ładny efekt :) ja lubię opalone ciało więc się zaprzyjaźniam z samoopalaczami :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cena nieco odstrasza, ale efekt mi sie podoba. Sama nie lubię samoopalaczy i nie uzywam - choć fajnie, ze nie ma odstraszającego typowego zapachu charakterystycznego dla tych produktów.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @retromama.blog

Copyright © Retromama.blog