Bunt czterolatka, jak sobie poradzić?



Macierzyństwo nigdy nie przestanie zaskakiwać;


Będąc mamą po raz pierwszy tak naprawdę wszystkiego się uczę. Nie czytam żadnych poradników, bo nie mam na to czasu ani ochoty. Trzeba przyznać, że wychowanie dziecka niesie ze sobą sporo emocji. Raz na wozie, raz pod wozem. A kiedy myślę, że już jest lepiej, to przychodzą nowe wyzwania. Obecne trudności, z jakimi się mierzymy nie są niczyją winą, a wynikają po prostu z sytuacji. 


Wiecznie zbuntowany.


Czasami pod koniec dnia już nie mam sił nawet nic mówić. Ręce opadają i płakać się chce z bezsilności. Taki wiek, że mnóstwo pytań w stylu "dlaczego", albo wiecznie obrażony na wszystko i na wszystkich...

Jednak, gdy słyszę teksty innych rodziców, to i tak myślę, że nie mam najgorzej.  Spotkać można i takie dzieci, które w tym wieku potrafią nawet walić głową w mur, kiedy im się coś nie spodoba. 

Ostatecznie i tak odnajduję klucz do psychiki mojego dziecka.


Okazuje się, że jest prosta recepta na ten bunt. Odwracanie uwagi i  stawianie nowych wyzwań. Bo ten czterolatek nie jest  naprawdę taki zły. Jemu też jest trudno odnaleźć się w tej rzeczywistości. 

Wszystko będzie dobrze, oby tylko się nie poddawać.


Pocieszam też sama siebie, że to taki krótki czas. Dzieciństwo mija szybko. To jak wychowam dziecko dziś, wróci do mnie po latach. Miną kryzysy, pozostaną dobre wspomnienia. Bo tylko takie potrzeba mieć. Chce także, aby syn mógł mieć możliwość zbierać tylko dobre doświadczania. 

Ciągle uczymy się siebie nawzajem. Tak naprawdę to wszystko zależy ode mnie, od mojej stabilności emocjonalnej. Wiele matek o tym zapomina, doszukując się tylko wad w otoczeniu. 




Trzymam się tej myśli...


Niech nastanie normalność i codzienna rutyna. Nie oczekuje bonu na wakacje, złotych gór za piecem i innych wyimaginowanych obietnic. Chce powrócić do spokojnego życia i przedszkolnej rutyny. Te parę godzin, kiedy syn jest w przedszkolu pozwala nie tylko na załatwienie bieżących spraw, ale też daje mi psychiczną regenerację. 

Nie łudzę się nawet, że on niczego jeszcze nie rozumie, bo ma cztery lata. To taki mały-dorosły człowiek, który doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest dobrze. 

Jak każda mama chce, by jego życie było spokojne i normalne. By jego dzieciństwo nie upłynęło w strachu.  Dla niego kontakt z rówieśnikami był i jest bardzo ważny. 


Wirusy były od zawsze z nami i będą nadal...


Czy w związku z tym mamy wszyscy nadal być zamknięci w domach? Bo wychodzi na to, że potrzebna będzie izolacja do końca naszego życia. Bo przecież kiedy zniknie jeden wirus, to pojawi się następny. Nie da się uniknąć chorób w przedszkolu. Ale trzeba żyć nadal, robić zakupy, załatwiać potrzebne sprawy. 

Internet z pewnością ułatwia nam życie, lecz niestety ludzie potrzebują kontaktów z innymi. Tak samo i dzieci, chcą się bawić z innymi. Nie można zamknąć całej gospodarki z tytułu tylko jednego małego stworka. 


Komentarze

  1. Dzieci widzą i wiedzą więcej, niż nam, dorosłym, się wydaje..

    OdpowiedzUsuń
  2. Odwracanie uwagi i proponowanie ciekawych zajęć pomaga. :D Ja już się jakoś tak przyzwyczaiłam, że synek jest w domu, przedszkola zamknięte, że nawet jeśli nie zostałyby otwarte normalnie od września to bym się tym nie przejmowała. Oczywiście wiadomo, kontakt z rówieśnikami jest ważny, ale jeśli miałoby to być niebezpieczne w obecnej sytuacji, to lepiej niech jeszcze przez jakiś czas przedszkola są zamknięte.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja myślę, że po prostu trzeba bardziej uważać. Ale o takiej izolacji jak w Maju nie ma sensu mówić. Potrzebujemy kontaktów z innymi, ale niech będą to bezpieczne kontakty. Ja coś wiem o buntach dzieci, obawiam się że co roku będzie kolejny bunt. Byle przetrwać, dzieci kiedyś urosną

    OdpowiedzUsuń
  4. ja podziwiam te panie w przedszkolu

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz całkowitą rację Basiu, ta izolacja nie pomaga. mam nadzieję, że wrzesień będzie już normalny i pójdą dzieci do szkół i przedszkoli.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja mam w domu czterolatkę, więc jestem na bieżąco z buntem i obrażaniem :-) ja również stosuję metodę odwracania uwagi i podrzucam nowe propozycje. Zazwyczaj takie rozwiązanie działa u nas najlepiej. Ważne, żeby dziecko nie poczuło, że wyprowadza nas z równowagi. Spokojna reakcja jest w tym przypadku najlepsza :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @retromama.blog

Copyright © Retromama.blog