Kosmetyczni ulubieńcy lipca


Krem z filtrem:


Podczas trudnej pogody, do jakiej z pewnością zaliczam upały, moja cera potrafi sprawiać mi niezłe kłopoty. Jak czytam takie wpisy, gdzie ktoś aplikuje na twarz serum, na to krem dzienny i na to jeszcze krem z filtrem, a następnie pełny makijaż,  to chce mi się śmiać i płakać jednocześnie. Bo ja jeszcze nie tak dawno w upał nie mogłam nic prawie na twarz nałożyć.

Nie wspominając już nawet o ciężkich kremach ochronnych z filtrami UV. Jednak niedawno wszystko się zmieniło, kiedy poznałam ten Mineralny Lotion do opalania Biobaza SPF 30.

Nie jest to dla mnie typowy produkt do opalania, gdyż ja na co dzień się nie opalam celowo. Przebywam sporo na zewnątrz z powodu różnych aktywności. Chcę chronić moją cerę, bo wiem, że za dużo słońca to też nie zdrowo.




Lotion z Biobaza ma wyjątkowo lekką konsystencję, przyjemnie i łatwo się nakłada na skórę. Nie trzeba mocno wcierać, dość szybko się wchłania, pozostawiając delikatne bielenie. Można je łatwo zlikwidować za pomocą podkładu mineralnego.

Ten produkt nie natłuszcza nadmiernie cery, z czym miałam wcześniej problem. Pod koniec dnia skóra w ogóle się nie świeci, a jest zadbana i wyjątkowo dobrze wygląda. Używam go przede wszystkim do twarzy, choć myślę, że jest on produktem uniwersalnym. 150 ml opakowanie z pompką starczy mi na bardzo długo.

Warto spojrzeć również na jego skład:




Dezodorant niezbędny na lato:


Miałam już taki czas, że przychodziło mi do głowy smarowanie skóry twarzy dezodorantem w kremie. Tak naprawdę to żadna ze mnie blogerka kosmetyczna, bo ostatnio ewidentnie nie chce mi się myśleć za bardzo o pielęgnacji. A przecież 40-tka na karku zobowiązuje, aby o siebie zadbać.

Dezodorant  jest dla mnie produktem niezbędnym podczas letniej pogody. Chociaż to nasze lato polskie ostatnio nie jest zbyt uciążliwe, bo brak klimatyzacji w aucie nieźle może dokuczyć. Ewidentnie miewam problem z mokrymi pachami i przykrym zapachem, kiedy pogoda robi się bardzo duszna.

Dotychczas zadowalałam się naturalnymi dezodorantami, gdyż skład jest dla mnie kwestią nadrzędną. Nie chce smarować skóry pod pachami antyperspirantem z aluminium, ale też nie mam ochoty straszyć ludzi moim zapachem.




Tutaj z pomocą przychodzi mi moje wielkie odkrycie: We Love The Planet Dezodorant Sweet&Soft bez sody.  Metalowe opakowanie to jego duża zaleta, bo jest zero waste i nie obciąża tak planety. Zresztą ta idea jest bliska dla tej marki. A na ten deo trafiłam zupełnie przypadkiem i okazał się on wielkim hitem. Ma przyjemną konsystencję, zbliżoną do masła shea, zresztą w składzie ten ono widnieje zaraz po oleju kokosowym.



Bardzo przyjemnie się go nakłada na skórę palcami oraz rozciera. Nie tworzy on zbyt tłustej warstwy. Szybko się wchłania, dając  wrażenie matowości. Skóra pozostaje sucha prawie przez cały dzień i jeśli nie ma tropikalnego upału, to efekt ten utrzymuje się do końca dnia.

Dezodorant nie podrażnia mojej wrażliwej skóry pach, nawet po depilacji. Jego zapach jest dla mnie dość neutralny, trochę ziołowo-olejkowy. W opakowaniu jest 48 ml, a producent podaje że ilość ta wystarcza na 2-4 miesiące.


Podstawa pielęgnacji, oczyszczanie:


Wszyscy zapewne wiedzą, że demakijaż to kluczowa sprawa jeśli chodzi o zdrowy i zadbany wygląd cery. Kiedyś potrafiłam wydać sporo pieniędzy na żele, pianki, płyny micelarne, toniki. A moja cera i tak czasami bywała niezbyt dobrze oczyszczona. Potrzebne było robić kolejne etapy demakijażu, co też zabierało mój czas.




Przełomowym odkryciem w mojej minimalistycznej pielęgnacji twarzy okazał się ten Wielorazowy ręcznik do demakijażu Loffme. Ten produkt zmywa makijaż tylko za pomocą wody, a mydło jest potrzebne tylko do wyprania tego ręcznika. Z wielką chęcią zabiorę go na jakiś wakacyjny wyjazd, jeśli akurat będzie okazja do takiego. Pozwoli mi to zaoszczędzić miejsce w torbie podręcznej i nie będę miała wątpliwości, czy jakiś kosmetyk wyleje mi się z opakowania.


Zapewne najdą Was wątpliwości (tak jak i mnie), czy ten ręcznik faktycznie sam daje radę zmyć makijaż? Myślę, że trzeba się po prostu przekonać na swojej skórze na czym ta magia polega. Bo dla mnie tak to właśnie wygląda. Podkład mineralny, tusz, krem CC, te wszystkie kosmetyki zmywa bez oporu. Przy tym nie podrażnia nawet mojej wrażliwej skóry powiek. Po zmyciu makijażu oczywiście można jeszcze przetrzeć skórę tonikiem dla pewności, czy wszystko zostało dobrze zmyte.





Jak dbam o skórę ciała?


Balsam do ciała wydaje się kosmetykiem niezbędnym jeśli chodzi porę letnią. Laboratorio di Olio to nowa dla mnie  polska marka, ale jak się okazuje też warta uwagi.
Balsam Morela-Malina pozytywnie zaskakuje nie tylko minimalistycznym składem. Konsystencja produktu jest dość lekka, jak na tego typu opakowanie. Szklany słoiczek prezentuje się nie tylko ładnie, ale i jest bardziej przyjazny dla środowiska naturalnego.




W opakowaniu jest tylko 180 ml, ale balsam jest wydajny. Fajnie się rozciera na skórze, pozostawiając lekką warstwę ochronną. Skóra się nie świeci, nie jest klejąca i można szybko założyć ubranie, jeśli zależy mi akurat na czasie.

Wyraźnie daje się odczuć działanie kojące balsamu, a nawilżenie, które oferuje mojej skórze jest długotrwałe. Jest to bardzo dobry wybór również jeśli chodzi o pielęgnację rąk i stóp. Nawet moje przesuszone dłonie udało mu się zregenerować.

Jeśli chodzi o zapach balsamu, to z pewnością będą z niego zadowolone osoby zaznajomione z naturalną pielęgnacją. Nie jest on wyrazisty, raczej pochodzi od naturalnych składników.

Chociaż na opakowaniu jest ostrzeżenie, że produkt naturalny również może wywołać podrażnienia, to ja nic takiego u siebie nie zauważyłam.

Poniżej skład Balsamu do ciała Laboratorio di Olio:

Aqua, Helianthus annuus Seed Oil, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Butyrospermum parkii Butter, Theobroma cacao Seed Butter, Glyceryl Stearate, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Rubus Idaeus Seed Oil, Linum usitatissimum Seed Oil, Olea europaea Fruit Oil, Sodium Stearoyl Glutamate, Sucrose Stearate, Benzyl Alcohol, Coco, Glucoside, Xanthan Gum, Aloe barbadensis Leaf Juice Powder, Coconut Alcohol, Tocopherol, Lactic Acid, Dehydroacetic Acid.
Więcej informacji na temat Balsamu znajdziecie na stronie producenta: laboratoriodiolio.com



Komentarze

  1. Balsamy czy masła do ciała są u mnie niezbędne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Balsam Morela-Malina jest świetny, bardzo go lubię. Idealny na lato! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam niczego. U mnie niezbędnikiem jest krem z filtrem.

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo przyjemny jest ten balsam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Biobaza i ta marka mnie ciekawi od jakiegoś czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ręcznik do demakijażu bardzo mnie kusi, podobnie jak biobaza ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Żadnego z nich nie poznałam. Balsam wydaje sie być ciekawy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bez dobrego filtra ani rusz. Ja muszę mieć od razu wyrównujący kolor skóry, nie wyobrażam sobie dodatkowo nakładać podkład. Bardzo ciekawi ulubieńcy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. o! Widzę że jest promocja na te balsamy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @retromama.blog

Copyright © Retromama.blog